NOWY TARG. W pewnym momencie komentator podał informację, że na trasie biegnie 750 zawodników. Liczba będzie jeszcze weryfikowana, ale choćby była przybliżona – tego roku padł absolutny rekord frekwencji w Biegu Podhalańskim im. Jana Pawła II. Od rana wszystkie drogi prowadziły na lotnisko.
Warunki
okazały
się idealne
dla
startujących:
temperatura
około zera,
bezwietrznie,
pod chmurką.
Do tego
dochodzi
wspaniała
atmosfera –
gotowość
do sportowych
zmagań
na trasie
przechodząca
w podekscytowanie,
ale i jakaś
niezwyczajna
życzliwość
ludzi dla
siebie
nawzajem.
Mało kto o tym
mówił
głośno,
ale wielu
niosło
w sercu
pamięć o
patronie
Biegu i
jakąś
osobistą
intencję.
Jeszcze inni
brali
udział dla
samej
radości
biegu. I
zawodnicy, i
kibice, w
tej imprezie
może bardziej
niż w wielu
innych
zawodach
potrzebują
siebie nawzajem. Wielu też było takich, którzy startowali we wszystkich poprzednich edycjach – wtedy, kiedy Unia nie dołożyła grosza do imprezy. Wspomnienia również budowały niecodzienny klimat. Tego roku ubogacony też obecnością pełnych humoru Słowaków z Kieżmarku i okolic, nie licząc utytułowanych zawodników zza miedzy. Po raz pierwszy na starcie pojawili się paraolimpijczycy – dzielni dwaj panowie, którzy na 15-kilometrowej trasie osiągnęli potem imponujące czasy.
A od strony osiedli przez cały czas ciągnęli widzowie i kibice – starsi, młodsi, rodzice z dziećmi, spacerowicze z czworonogami.
Sygnał do startu dał wystrzałem burmistrz w gazdowskim kożuchu, a burmistrzowi dała hasło Jadzia Guzik – wielokrotna mistrzyni Polski w biegach narciarskich i dyrektor każdej edycji Biegu.
Trzy grupy (na dystanse 30, 15 i 5 km) ruszyły z takim impetem, że kibicom śmignął tylko przez oczami różnobarwny miraż. Najliczniejsza grupa stanęła do zmagań na dystansie 15 km (w niej także reprezentacja Uniwersytetu Trzeciego Wieku).
Nie zdążyli nawet kibice ochłonąć ze startowych emocji, gdy na mecie zaczęli się pojawiać zawodnicy z 5-kilometrowej trasy. Równie szybko na tablicy pojawiły się nieoficjalne wyniki.
W imponującej formie dobiegli do mety m.in. zasłużeni regionaliści Maria i Józef Staszlowie, Maria Pawluśkiewicz – chluba przedwojennego narciarstwa w Nowym Targu; potem zawodnicy z „piętnastki" – m.in. mistrzyni karate Ewa Pawlikowska (od niedawna zakochana w nartach biegowych) i mnóstwo innych. Nart tym razem nie założył Roman Dzioboń (przekazując pałeczkę 5-letniej prawnuczce), ale na lotnisko przywędrował i kibicował mocno. Nie brakło jednak na torze jego rówieśników albo niewiele młodszych.
Niektórzy startowali w góralskich strojach, w wełnianych swetrach – jak przed wojną.
Na mecie czasem robił się tłok. Pokonanie ostatnich metrów było dla wielu dużym wysiłkiem, ale doping sprawiał cuda. Te uśmiechy na pokraśniałych twarzach, te unoszenia w górę kijków, całowania medali, upadki ze zmęczenia – trzeba było widzieć...
Komentarze obsługiwane przez CComment